środa, 6 marca 2013

Wiosna w powietrzu

Nie ma co się oszukiwać. Nadchodzi wiosna. Człowiek budzi się rano i zamiast szarego, zachmurzonego nieba widzi lazurową otchłan i słoooońce!! Aż chce się żyć. Wreszcie mogę zrzucić grube pikowane kurtki i chyba pora zacząć się rozglądać za wiosennym płaszczykiem.
Leon też już na spacerach jest ubrany w cienki płaszczyk i bawełnianą czapeczkę. Nareszcie!!!!!!
Jako, że wiosna tuż, tuż zaczęłam się rozglądać za wózkiem spacerowym. Jestem zadowolona z naszej podstawowej spacerówki, jednak potrzebowaliśmy wózka, który wrzucimy do auta, przyda się na zakupach w galerii, krótkim spacerze czy wyjeździe na weekend do rodziców.
Szperałam na allegro, czytałam opinie na internecie.  W końcu miałam dylemat- Maclaren xt czy Inglesina trip. Cenowo Inglesina przebija ML na głowę, w dodatku ma w zestawie akcesoria. To przeważyło i kupiliśmy Inglesinę, jest zielona jak jabłuszko:)
Cały czas zastanawiam się czy to dobry wybór, na pewno Maclaren to już jest mega wypas, ale niestety cenowo totalnie poza naszym zasięgiem. Tzn moglibyśmy wydać tyle kasy, ale uważamy, że ta cena to przesada. Czas pokaże czy to była dobra decyzja. Jak na razie prezentuję moje cacko. Podoba się?

środa, 6 lutego 2013

O matczynej miłości- jak to jest naprawdę.

Oficjalnie zostałam mamą 14 lutego 2012 roku. Tak naprawdę poczułam się mamą dużo, dużo później. O samej ciąży dowiedziałam się 2 czerwca, ogromna radość na widok upragnionych II kresek a potem biegiem na pobranie krwi. Beta Hcg wynosiła ponad 51- ciąża. Później radość wspólna, wyczekiwanie na 1 wizytę z wielkim strachem, badania krwi, wszystko dobrze. JEST DZIECKO!
8 miesięcy oczekiwania, wizyty u ginekologa, wpatrywanie się w ekran monitora w czasie usg, kolejne badania. W międzyczasie przeglądanie internetu, buszowanie w sklepach i kompletowanie wyprawki. Wyczekiwanie na początek porodu...
W czasie całej ciąży, tak teraz myślę, sama nie wiedziałam co czuję do tego malucha. Miłość?Pewnie tak, ale też wielkie niedowierzanie, że tam gdzieś poniżej żyje drugi człowiek. Niesamowite- tak zostało do samego porodu.
Do tamtej pory żyłam w nieświadomości,  a z chwilą gdy położna położyła na moim ciele tą mokrą, rozpaloną istotę- wielki szok. Niektóre kobiety mówią, że w chwili gdy widzi się swojego potomka, nagle czują wielkie uczucie, które rozlewa się po ich ciele. U mnie tak nie było. W zasadzie w szpitalu cały czas miałam wrażenie, że opiekuję się obcym dzieckiem. Nie docierało do mnie, że tego człowieka nosiłam pod sercem. Mydlana bańka pękła, a ja przez kolejne 3 miesiące męczyłam się z depresją poporodową.
Wkrótce mój syn skończy rok, a ja nauczyłam się go kochać. Tak- bo nie zawsze jest tak, że miłość przychodzi tak po prostu.
Moja miłość zaczęła się w chwili, gdy zobaczyłam pierwszy świadomy uśmiech syna, a w pełni zaczyna dopiero rozkwitać. Spoglądam na niego, gdy widżę jakie robi postępy- rozczulam się. Radość z każdej nowej umiejętności, każdego uśmiechu czy słowa "mama"- to jest miłość.

A wy jak sądzicie?Miłość do dziecka jest wrodzona tak jak instynkt macierzyński, czy trzeba się jej nauczyć?

poniedziałek, 4 lutego 2013

Pierwszy wpis, czyli o tym, że jestem dziwną matką.

Mój pierwszy wpis na blogspocie. Od razu z grubej rury. Podobno jestem dziwną matką, nienowoczesną, złą, nieczułą, niektórzy wręcz uważają, że patologiczną. Dlaczego?
 Dlatego,  że postanowiłam już będąc w ciąży, że moje dziecko będzie jadło zdrowo. Mój syn ma już prawie rok, a nie dostaje w żadnej postaci cukru prostego oraz soli. Kiedy mówię o tym na forum, inne mamy w głębi duszy myślą, że jestem świrnięta, bo jak to? Maluszkowi odmawiać słodkości?Przeciez musi "poznawać nowe smaki". "Dlaczego mu nie dajesz?Przecież i tak go nie uchronisz, kiedyś w końcu spróbuje słodyczy". Jasne, jestem tego świadoma, lecz dopóki mam wpływ na to, co je moje dziecko- nie dostanie tego syfu.
Jesteśmy dziwni, bo nie dajemy słodkich ulepkowych kaszek największych koncernów dziecięcych. Młody nie zajada się danonkami, kinder kanapkami, monte, jogurcikami z m&msami.  Nie jestem eko mamą, co ostatnio stało się modne. Po prostu wprowadziłam kilka zasad i jestem pewna, że moje dziecko jest szczęśliwe.
Młody je owoce, warzywa w postaci zup, sosów, często też posiłkuje się słoiczkami (wygodnictwo dało o sobie znać;). Uważam, że jest to dobra alternatywa jeśli nie mamy sprawdzonego źródła wędlin, mięs czy ryb. Z przekąsek chrupki kukurydziane czy ciastka orkiszowe dla niemowląt.
Nie do mnie należy osądzanie, jednak jestem pewna swego i wierzę, że moje postanowienie zaplusuje zdrowym, silnym młodym człowiekiem. W końcu jesteś tym, co jesz:)